Z cyklu "zagraliśmy" - Sabotażysta (Saboteur)

Coś czuję, że trzeba będzie zmienić tytuł cyklu. "Zagraliśmy" nie mówi całej prawdy o tym ile razy graliśmy w niektóre gry. Takim właśnie przykadem jest Sabotażysta wydawnictwa G3. 
W Sabotażystę gramy już od dobrych kilku lat, od dobrych kilkunastu imprez. I nie nudzi nam się ta gra. Jest to karcianka imprezowa. 
Ogólna myśl gry jest taka, że krasnoludy mają za zadanie wykopać tunel i znaleźć na jego końcu sztabkę złota. Jeśli im się to uda - wygrywają. Ale ale. Na dzielnych kopaczy czychają złe krasnoludy zwane Sabotażystami. Oni też kopią - ale jednocześnie mogą psuć robotę pozostałych. Oczywiście nie wiadomo kto jest tym złym. I nie wiadomo również ilu złych mamy w ekipie kopiących. Jedno jest pewne - przynajmniej jeden sabotażysta jest wśród nas. (No dobrze.. prawie pewne - bo przy 3 lub 4 graczach może się zdarzyć tak, że wszyscy gracze kopią wspólnie do celu). 
Przed dzielnymi krasnoludami pojawiają się takie problemy jak: 
  • rozbita latarnia
  • wykolejony wózek na kamienie
  • zepsuty kilof... 
Może też się zawalić tunel i wtedy wszystkie siły trzeba zebrać by ów tunel naprawić. 
A. I jeszcze jest jeden mały problem - w sumie to nie wiadomo gdzie to złoto jest. .. Gracz może się tego dowiedzieć za pomocą mapy, niestety nie może tej informacji w sposób 100% wiarygodny przekazać innym graczom. Może powiedzieć, a to czy mu inni uwierzą, czy nie - to już odrębna kwestia. 

Jest to gra imprezowa. Zdecydowanie. Jak to mówią - z odrobiną blefu. Nie zalecam by siadały do niej pary, które łatwo się przy stole kłócą a później obrażają - bo przecież na tym też gra polega - by wykiwać przeciwników. 

Lubię ją, nie kryję. I ma taką miłą cechę, że ma łatwe zasady - szybko się wszystkim tłumaczy. 
Jest oczywiście losowa - ale w sposób akceptowalny dla tego typu gier. 
Nadaje się również dobrze dla "nowych graczy" - ludzi, którzy z planszówkami nie mają nic wspólnego.