Cała prawda o tym wpisie jest taka, że w Bumerang, to zagraliśmy już wiele razy. I wciąż mamy ochotę grać w tę grę.
Wszystko zaczęło się od tego, że moja siostra dostała tę grę od znajomej. Przez jakiś czas leżała u niej nierozpakowana w pokoju.. Przyznaję, że nie pamiętam przyczyny, dla której siostra ją otworzyła. Grunt, że kiedyś, przy okazji odwiedzin, zagraliśmy w nią. Później pożyczyliśmy - by mieć w domu i grać z naszymi znajomymi... aż w końcu udało się i nam ją kupić. :)
O co chodzi w grze? Nie umiem tak ładnie fabuły opisać - polecam odwiedzić choćby stronę producenta. Tak po mojemu: gracze są rywalizującymi ze sobą łowcami zwierzyny. Zwierzyna występuje na 5 różnych terenach łowieckich. Podczas każdej z rund, łowca musi zdecydować, na którym terenie będzie łapał zwierzęta. Oznacza to specjalnym żetonem. I zaczyna się licytacja... kto licytację wygra - ten ma prawo jako pierwszy zbierać zwierzęta ze swojego terenu łowieckiego. Proste? Proste. Każde zwierze w jednym momencie występuje na 2 różnych terenach, więc można je ustrzelić zarówno na jednym jak i na drugim terenie. Proste.
Cały kłopot leży w punktacji gry. Możesz mieć najwięcej kart ze zwierzętami a i tak przegrać, gdyż liczy się tylko te gatunki zwierząt, których złowiłeś najwięcej ze wszytkich innych graczy.
Szczegółową instrukcję sobie możecie przeczytać na stronie producenta. Nie w tym rzecz.
Jaka jest ta gra?
Jest losowa? Tak, ale w stopniu akceptowalnym - znaczy że jeśli ktoś dobrze rozumie rozgrywkę i dobrze kombinuje, to wygra niezależnie od pecha lub szczęścia.
Czy trzeba kombinować? Myśleć logicznie? - troszkę tak. Ale nie wypala mózgu tak jak Agrikola.
Rozgrywka jest w wysokim stopniu uzależniona od pozostałych graczy.
Szybko się tłumaczy zasady - co jest niewątpliwą zaletą dla osób nie wciągniętych w planszówki.
Nie jest to gra stricte imprezowa. Nie wiem jak nazwać tę kategorię...coś pomiędzy ekonomicznymi rozkminkami a grami imprezowymi. Wiem. Rodzinna. :)
I ma tę miłą cechę, że jest prześlicznie wykonana. :) Jak to Granna...